
Google pojawiło się na okładce bieżącego wydania "Newsweeka", a temat rozwijany jest w tekście pod frapującym tytułem: "Oni rządzą Tobą".
Fakty mówią za siebie:
- gdy 14 maja w skutek przeciążenia serwerów na dwie godziny przestało działać amerykańskie Google, użytkowników sparaliżowało niczym dzieci zagubione w internetowej mgle, a portale opierające się na wejściach z wyszukiwarek chwilowo straciły popularność;
- w nowym wydaniu słownika Webstera pojawił się czasownik "to google" jako synonim przeszukiwania Internetu;
- "na Google zawsze można polegać, bo Google nie ma swojego zdania";
- Google stworzyło model biznesu zarabiający krocie dzięki temu, że swoje produkty udostępnia ... za darmo;
- 63,3% wszystkich zapytań kierowanych do jakichkolwiek światowych wyszukiwarek trafia do Google;
- 87,1% marketerów decydujących się na reklamę w wyszukiwarkach stawia na Google.
Te statystyki to jednocześnie kolejny mocny argument za pozycjonowaniem jako dobrą formą promocji firmy online.
Co budzi niepokój?
Dzięki zróżnicowanym i bardzo popularnym produktom Google magazynuje różnorodne dane na temat korzystających z nich internautów. Ale... co Google robi z tymi danymi? Wykorzystuje je do sprofilowanego porządkowania milionów informacji - od tekstu przez obrazek po video. Właśnie za to cenimy Google.
A czy "oni nami rządzą"?
Potęga Google oparta jest na prostocie funkcjonowania i tworzenie nowych darmowych rozwiązań w oparciu o rozpoznane zainteresowania użytkowników. Prawdą jest przy tym, że w rękach pracowników firmy, na jej serwerach, skupione są różne, powiązane informacje o nas samych. Bo z dużą dozą słuszności można powiedzieć: "jestem tym, co wyszukuję", więc historia naszych wyszukiwań w Google to historia naszych upodobań, potrzeb.
Źródło: Newsweek Polska 22/2009