Korzystanie z analitycznych i marketingowych plików cookies wymaga Państwa zgody, którą można wyrazić, klikając „Zaakceptuj”. Jeżeli nie chcą Państwo wyrazić zgody na korzystanie przez nas i naszych partnerów z określonych kategorii plików cookies, należy wybrać opcję „Zarządzaj Cookies” i zadecydować o swoich preferencjach. Wyrażoną zgodę można wycofać w każdym momencie poprzez zmianę preferencji plików cookies. Szczegółowe informacje dotyczące przetwarzania danych osobowych znajdują się w Polityce prywatności.
Poniżej możesz zarządzać preferencjami dotyczącymi korzystania przez nas i naszych partnerów z plików cookie.
Więcej szczegółów: Google Analytics
O irytacji użytkowników reklamami bannerowymi powiedziano wiele. Generalnie, dla odbiorcy takiej reklamy jej najbardziej interesującym elementem jest magiczny krzyżyk oznaczający zamknięcie denerwującej grafiki.
Reklamodawcy, a przede wszystkim nadawcy reklam, oczywiście nie popuszczą i będą poszukiwać sposobu przedarcia się do umysłów internautów. Z jednej strony idą na jakość, nadkreatywność, wysublimowaną, inteligentną grafikę. To wręcz sztuka sama w sobie (lub niestety sztuka dla sztuki?). Ale internauta to wybredne zwierzę, widział już tak wiele, że trudno go zachwycić, a co dopiero złapać jego wzrok na dłużej i nakłonić do upragnionego gestu – kliknięcia w reklamę i wejścia na promowana stronę. Co więc robią? Idą na ilość.
Kilka czołowych mediów amerykańskich – m.in. The Times i CNN – zgodziło się na wyświetlanie na swoich stronach reklam graficznych w rozmiarze XXL – praktycznie przesłaniających kontent merytoryczny serwisów. Takie posunięcie dużych graczy powoduje, że nowe rozmiary mogą stać się standardami. Reklamodawca zacznie żądać trudnych do przeoczenia formatów o sporych gabarytach. Nowe standardy to:
Co na to użytkownicy? Czy zaczną masowo ulegać czarowi ogłoszenia przesłaniającego im to, po co weszli na stronę, dajmy na to portal informacyjny?
Propagatorzy wprowadzenia nowych wymiarów reklam są zdania, że taki zabieg pozwoli uzyskać efekt znany z telewizji, gdzie widzowie są zanurzani w reklamy, będące przerywnikami w całości przesłaniającymi (bo przerywającymi) zasadnicze dla widza treści.
Czyli: skoro przyzwyczailiśmy się do nieuchronnych pasm reklamowych w TV, to z atakiem billboardów też sobie poradzimy.
Te optymistyczne założenia nie powinny jednak przysłonić faktu, że sami reklamodawcy mogą się od bannerów itp. ODZWYCZAIĆ – coraz bardziej interesuje ich policzalny efekt, a nie sama idea widoczności.
Źródło: Interaktywnie.com
Na dobry start
proponujemy Ci bezpłatnie: