Google nieustannie pracuje nad nowymi rozwiązaniami, których celem jest poprawa jakości wyników wyszukiwania. Jest to warunek konieczny, aby zaskarbić sobie przychylność Internautów, coraz częściej zirytowanych niską jakością stron, pojawiających się na najbardziej konkurencyjne w branży wyrażenia.
Skutecznym narzędziem do walki z tak zwanymi „farmami treści”, służącymi wielu firmom, jako zaplecza pozycjonerskie, ma być właśnie „Panda”. Efekty działania nowego algorytmu są już widoczne dla zapytań anglojęzycznych, ale w najbliższym czasie modyfikacja zostanie wdrożona również w Polsce.
Jest to szansa na rozwiązanie bardzo istotnego problemu, jakim jest powielanie treści. Sam Matt Cutts na swoim blogu podkreśla, że algorytm dotknie tylko serwisy ze skopiowanymi materiałami, bądź te, w których oryginalne teksty stanowią mniejszość. Najważniejszym zatem kryterium dla „Pandy” jest jakość i unikatowość stron, nie natomiast ich wielkość, czy historia.
Według Matt’a Cutts’a „Panda” to idealne narzędzie do przeciwdziałania coraz powszechniejszym spamom w pozycjonowaniu, które może wpłynąć nawet na 2% wszystkich wyników wyszukiwania. Wraz z nowym algorytmem, Google zapewni również internautom możliwość wypowiedzenia się na temat jakości danej domeny za pomocą przycisku „block this site”. Wysoka ilość kliknięć nie będzie zapewne czynnikiem decydującym o zablokowaniu strony, z takich względów, jak choćby nieczysta konkurencja, ale istotną informacją, wskazującą na pewne nieprawidłowości.
Oczywiście amerykańscy eksperci poddali wnikliwej analizie efekty działania „Pandy” dla zapytań anglojęzycznych. Z ich obserwacji wynika, że największe spadki (10-20 pozycji) dotyczyły głównie małych i średnich serwisów. Wnioski te potwierdzają badania niemieckich specjalistów z firmy Sistrix i SearchMetrics.com, którzy ustalili, że duża część witryn z pierwszej trzydziestki zanotowała znaczące straty, przekraczające nawet 80%. Potwierdzili, że zmiana była najdotkliwsza właśnie dla małych i średnich witryn, będących przeważnie farmami treści. Znalazły się także strony, które zyskały na modyfikacji. Były to głównie znane i zaufane adresy, takie jak youtube.com, czy ebay.co.uk.
Nieuniknione wydaje się szybkie pojawienie „Pandy” również w polskich wynikach wyszukiwania.
Czy pozycjonowanie w Polsce i nasza rodzima branża marketingu w wyszukiwarkach ma zatem powody do obaw?
Analizując wyniki wyszukiwania na poszczególne wyrażenia, możemy przypuszczać, że tak. Związane jest to z niską jakością zapleczy wielu firm pozycjonerskich. Duża konkurencyjność w branży pozycjonowania spowodowała obniżenie kosztów usług, a co się z tym wiąże również spadek ich jakości.
Oferując niskie ceny, firmy nie są w stanie zapewnić odpowiedniego wsparcia pozycjonowanym stronom, bardzo często posiłkując się linkami wątpliwej jakości. W efekcie wprowadzenia „Pandy” strony pozycjonowane takimi metodami mogą bardzo szybko utracić swoje pozycje, ginąc gdzieś na odległych miejscach rankingu.
Działanie Pandy może mieć znamienne znaczenie dla całej przyszłości SEO. W wyniku jej funkcjonowania pozycjonowanie będzie trudniejsze, a zatem również bardziej kosztowne. Będzie to spowodowane koniecznością pozyskiwania cennych linków z portali tematycznych, jak również dobrych katalogów. W obliczu takich faktów, można uznać, że przyszłość pozycjonowania należy do firm o ugruntowanej pozycji rynkowej, które dysponują odpowiednimi środkami, by móc sprostać nowym wymaganiom algorytmu.
Warto więc już dziś zatroszczyć się o przyszłość swojej strony internetowej, poszukując dla niej rzetelnego wsparcia. Choć rozwiązanie to jest nieco bardziej kosztowne i czasochłonne, w perspektywie czasu z całą pewnością okaże się opłacalne i pomoże nam uniknąć przykrych konsekwencji.