Czego nie ma w Google, to wiadomo, nie istnieje. Pojawienie się w Google to z kolei swojego rodzaju internetowa sława – już niedługo nasze opinie mogą pojawiać się w wynikach i kształtować opinie innych użytkowników. A że opinia to dzisiaj pieniądze, przyjrzyjmy się, co chodzi.
W Sunrise System wiemy, że social media, nad których pożytecznością debatują jeszcze niektórzy marketerzy, zyskuje naprawdę wielkie znaczenie, co potwierdza sam Facebook.
Podczas spotkania Marka Zuckerberga z przedstawicielami Binga ogłoszono, że Bing będzie w wynikach uwzględniał odnośniki do stron, które lubią nasi znajomi ze społeczności Facebooka. Kryterium doboru będzie tutaj liczba znajomych, która kliknęła na danej stronie „Lubię to!”.
Jeżeli zatem poszukujemy restauracji, a nasi znajomi oflagowali jakąś jako lubianą, będzie to wpływało na obecność strony restauracji w wynikach Binga. Co więcej, obok wyniku może pojawić się zdjęcie i imię i nazwisko opiniujących. W przyszłości Bing ma automatycznie sortować wyniki z uwzględnieniem danych (na temat gustów ) zawartych na profilach użytkowników Facebooka – tak, aby gust lubianej osoby pomógł nam wybrać wartościowy lokal… Co dość oczywiste, dane z Facebooka będą też pojawiać się w wynikach przy wyszukiwaniu znajomych.
Algorytm ma być oparty o graf społeczny i działać tak, by wyniki wyszukiwania uwzględniały prawdopodobieństwo znania danej osoby – pokażą więc Jana Kowalskiego z Poznania, a nie tego, który mieszka, dajmy na to, w Kenii.
Dostęp do informacji z Facebooka przez Binga nie wymaga specjalnej zgody użytkowników serwisu – Microsoft jako partner Facebooka może z nich korzystać.
Google zareagowało na wynalazki rywala po tygodniu, proponując projekt wyszukiwania w oparciu o więzi społeczne – Google Social Search.
Bliskość czasowa może oznaczać, że nad pomysłami pracowano równolegle, a Bing po prostu szybciej je ogłosił. W pomyśle Google chodzi o to, że jeśli nasz znajomy zaopiniował jakiś produkt albo opisał jakieś doświadczenie powiązane z produktem czy usługą lub wrzucił powiązany z wyszukiwanym tematem filmik na YouTube czy wyraził opinię na Twitterze (np. o wakacjach w jakimś miejscu, co wiąże opis z ofertą biur turystycznych), zobaczymy to w wynikach wyszukiwania na adekwatną do opinii frazę.
Wszystko to w oparciu o wyszukiwanie w czasie rzeczywistym. Słabszą stroną Google w tej rywalizacji jest fakt, że nie istnieje żaden tak globalny serwis społeczności owy powiązany z Google, jak Facebook powiązany jest z Bingiem. Co ważne, Facebook ma dobrą, coraz bogatszą wyszukiwarkę wewnętrzną, w której znajdziemy odnośniki do profili osób, ale i stron firm – wyniki wyszukiwania Facebooka pochodzą również z zewnątrz serwisu. Silnik tej wyszukiwarki jest za słaby, by konkurować z Google, ale Bing może go wykorzystać.
Zadecydują użytkownicy: czy wolą wyniki oparte na rankingu cytowanych (linkowanych) w Sieci stron, jak jest dotąd, czy na opinii „Lubię to!”, którą klikną nasi znajomi.
Źródło: Internetmaker